czwartek, 19 lipca 2018

Sleepless

Ostatnimi czasy mało śpię. Tak naprawdę powinnam się zastanowić nad tym, czy śpię w ogóle. Bo co to za sen, z którego wybudzam się co godzinę od 1-2 w nocy i tak aż do 10.00-10.30. A nawet jeśli pobudki nie następują, to nawet po kilkunastu godzinach jestem wyczerpana.
Dzisiejsza noc w ogóle minęła dziwnie. Położyłam się do łóżka o 1.00, obudziłam o 2.28, potem znowu od 3.23 i od tego czasu nie śpię.
Myślę, że ma to ścisły związek, z moim stanem emocjonalnym, bo gdy w życiu wszystko szło dobrze zasypiałam szybko, śniłam każdej nocy i wstawałam bez budzika wypoczęta. Śmieszne, jak bardzo nasza psychika jest połączona z ciałem.

Wczoraj udało mi się namówić koleżankę będącą w równie słabej kondycji jak ja, na wyjście do kina. Oglądałyśmy 'Na plaży Chesil', a oprócz nas na sali było jakieś 5 osób. Ona wyszła z seansu zapłakana, a ja z kompletnie suchymi oczami, totalnie bez emocji. Jakkolwiek film bardzo mi się podobał, to ta uczuciowa końcówka, którą M tak przeżywała, wręcz mnie zirytowała. Zbyt melodramatyczna.

Dzisiaj o 3.23 obudziły mnie wiadomości, od kogoś, kto zmarnował swoje 5 minut w moim życiu. Były to wiadomości pełne wyznań. I jakkolwiek jest dla mnie teraz dobrym przyjacielem i w tych cholernych 2 ostatnich tygodniach pomaga mi jak nikt, żadne słowo, które napisał, nie zrobiło na mnie wrażenia.
Czyżbym była aż tak pusta w środku?

Bilans:

Wczoraj:

Śniadanie: jogurt jogobella jagodowy + banan + płatki cookie crisp;
smoothie z 2 małych bananów i sałaty
Kolacja: tost z chleba słonecznikowego z serem i ketchupem
Bułka pełnoziarnista z twarogiem, pomidorem, sałatą, papryką
W międzyczasie: 4 małe jabłka (dosłownie na 3 gryzy, z własnej jabłonki)

Suma: 1400 kcal.

Dużo tych kalorii, ale wcale nie jestem na siebie zła. 1 posiłek zjadłam o 12 w południe, 2 po północy, czyli po powrocie do domu. Więc myślę, że raczej jestem z siebie dumna. Zauważyłam, że na mój metabolizm lepiej niż duży deficyt kaloryczny wpływają długie przerwy między posiłkami.

Dzisiaj:
???

środa, 18 lipca 2018

Am I dead?

Hai.
Czy czasami czujecie się martwi? Jakbyście stali w miejscu i byli jedynie obserwatorami przewijającego się obok  życia? Jakby was samych nic nie dotyczyło? Jakbyście lewitowali gdzieś w przestrzeni?
Od pewnego czasu właśnie tak się czuję. Czasami nawet kładę rękę na piersi żeby się upewnić, że moje serce nadal bije.

A z wesołych wiadomości, mam już samochód. Okropny czerwony fiat punto. Znaczy nie, wygląda całkiem przyzwoicie, tyle, że okropnie się nim jeździ. No, ale jest. I teraz mogę uciekać.
Oczywiście, jeśli znajdę odpowiednią ilość pieniędzy na benzynę.

Śniadanie: danio rabarbarowe, banan, płatki cookie crisp;
kromka chleba słonecznikowego z chudym twarogiem, sałatą, pomidorem
Kolacja: leczo z cukinii (cukinia uduszona z marchewką, fasolką szparagową, papryką i trochę koncentratu pomidorowego) + 3 kromki chleba słonecznikowego z twarogiem itp.

Suma: ok. 1070kcal.

wtorek, 17 lipca 2018

Back again

Cześć, wróciłam.

Kiedy mnie nie było moja waga była różna. Na początku czerwca spadła nawet do 46.5kg.
Obecnie ważę mniej więcej 49kg.
Przez ten czas, gdy zrobiłam sobie przerwę jadłam różnie, raz lepiej raz gorzej. Dlaczego znowu wracam na tę drogę? W ciągu zaledwie tygodnia wszystko co było stałe w moim życiu, runęło.
Nie chcę o tym opowiadać na razie. Ale czuję, że potrzebuję znowu coś kontrolować.

Bilans wczorajszy:

Śniadanie: serek danio brzoskwiniowy, szklanka płatków cookie crisp, banan
Kolacja: 2 kromki chleba słonecznikowego z sałatą, pomidorem i ogórkiem ; upieczona mała cukinia z brokułami + ketchup
W międzyczasie: 2 piętki chleba słonecznikowego z pomidorem

Suma: około 1000 kcal

Nie liczę rzeczy typu plaster pomidora, czy paseczki papryki.

Dzisiaj:

Śniadanie: duży banan, jogurt activia, szklanka płatków cookie crisp; mała kromka chleba słonecznikowego z 1/4 plasterka sera gouda i pomidorem
Kolacja: kromka chleba słonecznikowego z serem gouda i pomidorem
tost z 1 kromki chleba słonecznikowego z serem gouda i ketchupem
ok. 3 łyżki jogurtu owocowego, malutki banan, pół szklanki płatków cookie crisp

Suma: ok. 1300 kcal

Taaa, ta kolacja to porażka, ale miałam ochotę i na kanapki i na tosty i na jogurt. Więc w sumie zjadłam wszystko tylko w małych ilościach.

wtorek, 20 marca 2018

Bad decisions

Hai!
Trochę jestem dziś zła. Zła na siebie i na świat. Bardziej niż o dietę chodzi mi ogólnie o życie.
Zastanawiam się ostatnio coraz częściej czy tak źle mi idzie w szkole przez brak motywacji czy brak zdolności. Z każdym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że wybór profilu biologiczno-chemicznego był moim ogromnym błędem. W ogóle nie rozumiem chemii, a na korepetycje mnie nie stać. A w czwartek kolejny sprawdzian. No i dziś dowiedziałam się, że dostałam 2 z matematyki. To nie pomaga. Codziennie żałuję, że 2 lata temu wybrałam tę klasę zgodnie z radami rodziców i chwilową fascynacją medycyną, a nie trwałam uparcie przy marzeniu o byciu adwokatem. Teraz na wiele rzeczy jest za późno...

Co do diety - poniedziałek i wtorek bliższe były 1400 kcal, niż 1300. Dzisiaj też trochę zawaliłam zjadając michaszka. Ale jest niżej, zdecydowanie. Jutro pewnie jednak wskoczę w okolice 1800, bo idę na imprezę z okazji Dnia Wagarowicza w godzinach szkolnych. Nie chcę pić na pusty żołądek czy po wszystkim odpuszczać sobie obiad, bo to jednak niezdrowe. Nie tak jak alkohol, ale od tego piątku sprzed prawie 2 tygodni trzymałam dość czystą miskę. Mam nadzieję, że uda mi się jutro też w miarę pilnować jedzenia i przede wszystkim nie podjadać żadnych chipsów czy ciastek.

Bilans:
Śniadanie: owsianka z bananem + kakao + czekoladowe jajeczko + michaszek
Obiad: 100g chudego twarogu + serek Piątuś + banan + kakao + łyżeczka dżemu morelowego
Kolacja: bułka wieloziarnista + burak
Suma: ok. 1150 kcal

Dzisiaj miałam kolejne wykłady. Brrr, jak ja zmarzłam. Okropna ta wiosno-zima tego roku. Halo, gdzie ciepło? :c

sobota, 17 marca 2018

Maybe it makes sense

Hai!

Mam dziś trochę lepszy dzień! Niby nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca, ale trzeba się cieszyć póki można. Także dzisiaj pomimo niekończącej się walki z matematyką (w poniedziałek sprawdzian :c) mam w miarę pozytywny nastrój i trzymam się tego.
Wczoraj zrobiłam sobie mały cheat day (trochę ponad 1500 kcal) i w sumie nie jestem na siebie zła. Szczególnie, że dziś waga pokazała 49,8 kg! Mierzenie również pokazało jakieś efekty ♥. To dziwne, bo sama w tym tygodniu czułam się grubsza i napuchnięta, a tu niespodzianka. Mam nadzieję, że to utrzymam.
Dzisiaj już jem czyściutko i porządnie. Sprzątam, uczę się, słucham dużo muzyki i piszę z przyjaciółmi. Weekend w domu, ale pogoda też nie najlepsza, więc w sumie nie żałuję. Zaraz lecę ćwiczyć, potem kolacja i znowu matematyka. Ach ta szkoła...
Ale dobra, nie popadam w narzekanie, nie ma po co :3.

Śniadanie: owsianka z bananem + kakao + 2 kostki czekolady mlecznej + czekoladowe jajeczko
Obiad: warzywa na patelnię + mała kromka chleba żytniego + surówka z kapusty i marchewki
Deser: 6 herbatników
Kolacja: chudy twaróg z bananem, jogurtem i musem jabłkowym
Suma: 1360 kcal

O 60 kcal za dużo. Ale chyba jest okej :3.

A jak u was? Trzymacie się?
Bądźcie silne Motylki ♥

czwartek, 15 marca 2018

Breathe me

Hai

Chyba wolę pisać co 2 dni, tak mi wygodniej. Ostatnio jakoś nie mam na nic ochoty.
Może to to załamanie pogodowe? A może przez brak przyjaciółki w szkole, czułam się ostatnio bardziej niż zazwyczaj opuszczona? Dzisiaj już totalnie miałam wrażenie, że jestem piątym kołem u wozu. Za bardzo nawet z nikim nie rozmawiałam. Trochę mnie to podłamało i zwolniłam się 15 minut wcześniej z ostatniej lekcji. Ale dzięki temu zdążyłam wybrać zdjęcia do dowodu, pójść do starostwa z wnioskiem na prawo jazdy i nie spóźnić się na autobus ♥. Taki mały pozytyw :3.
Tak w ogóle, czy wy też nienawidzicie swojego zdjęcia dowodowego?
Jak zobaczyłam moje, prawie umarłam :c. Twarz jak kanciasty księżyc w pełni, oczy totalnie zmęczone i ogólnie mina smutnego, grubego, chińskiego dziecka, które ma ochotę kogoś uderzyć, bo zabrano mu ostatnią miskę ryżu. Mam nadzieję, że czarno - białe będzie trochę lepsze :/.

Poza tym, chyba zbliża mi się okres. Wyglądam na bardziej spuchniętą i mam wzdęty brzuch niezależnie od pory dnia. No i wysyp pryszczy. Eh nie cierpię tego, że mam tak krótkie cykle, ale przynajmniej męczyć się też muszę najwyżej 3-4 dni.

Bilans:
Śniadanie: owsianka z marchewką + kakao + 2 kostki czekolady mlecznej
II śniadanie: bułka pełnoziarnista z musztardą, pomidorem, ogórkiem i papryką
Obiad: mieszanka chińska z makaronem (1/2 szklanki), trochę surówki
Deser: 6 biszkoptów + domowy sok z czarnej porzeczki
Kolacja: jogurt Fantazja z kawałkami czekolady + banan + małe jabłko
Suma: 1280 kcal

Niby wciąż dużo, ale porcje każdego posiłku dość małe. Powoli przestaję być głodna. No i bardzo dobrze ♥

wtorek, 13 marca 2018

So tired

Hai!

Padam. Brak sił totalny. Miałam dziś tak zabiegany dzień, że marzę tylko o jakimś filmie i śnie. 
Jako, że od wczoraj są rekolekcje (na które nie chodzę), miałam cały dzień dla siebie. Przedpołudnie spędziłam na mieście z koleżanką. Poszwędałyśmy się trochę, wypiłyśmy kawę (bez mleka i cukru) w naszej ulubionej kawiarni i odwiedziłyśmy kolegów z innej szkoły. Koło 13 wróciłam do domu, dosłownie na godzinkę, gdyż o 16 musiałam być z powrotem w mieście, na 1 wykłady prawa jazdy. 
Powiem wam, że bardzo się stresowałam. Wiem, to tylko wykłady, ale postanowiłam sobie, że pójdę do takiej szkoły, którą sobie sama wybiorę, nie patrząc na to czy będę kogoś znała, ani na to, co proponują rodzice.
Niby nic takiego, ale dla mnie to bardzo dużo, bo zwykle potrzebuję wsparcia innych i kogoś bliskiego. A tu - całkiem obce miejsce, całkiem obcy ludzie. Czułam się taka malutka, niepozorna i bardzo dziecinna. Cóż, mam urodę 14-latki i miałam wrażenie, że to mnie wyróżniam na tle grupy. Ale poradziłam sobie, w pewnym momencie nawet zaczęłam odpowiadać na kierowane do nas pytania, więc chyba jestem z siebie dumna.

Dziś nie miałam czasu na ćwiczenia, ale licznik kroków pokazuje 440 spalonych kalorii. W sumie nic dziwnego, busy miałam na tyle wcześnie, że żeby zabić czas oczekiwania, chodziłam po całym mieście bez celu. W sumie na plus :D.

Bilans: 
Śniadanie: Owsianka z bananem + kakao + 2 kostki czekolady mlecznej
Obiad: kromka chleba żyniego z papryką + warzywa na patelnię + trochę surówki
Deser: 3 herbatniki i 4 pałeczki ptysiowe
Kolacja: chudy twaróg + gruszka + serek Piątuś + łyżeczka dżemu morelowego

Suma: 1288 kcal 


niedziela, 11 marca 2018

Mistakes

Hai
Pierwszy 'napad' za mną. Biorę w cudzysłów, bo zdarzały mi się gorsze, tym razem przeszło całkiem łagodnie.
W piątek miałam małą imprezę u koleżanki. Zakładałam, że będę jeść mało, skoro chciałam pić alkohol, ale zgubił mnie napój izotoniczny, gorąca czekolada i naleśnik wmuszony przez mamę przyjaciółki. Jeśli dodać do tego czerwone, słodkie wino i 2 shoty rumu bilans wypada słabo. Gdy wróciłam do domu mimo wszystko chciałam zrobić sobie rozsądną kolację, żeby nie wstać rano z totalnym kacem. Miały być same warzywa na patelnię, skończyło się na nich, bułce ze szpinakiem i połową bagietki czosnkowej.
Całkowity bilans piątku: ok. 2500-2600 kcal.

Wczoraj oczyszczanie. W sumie cały dzień byłam na zakupach i to mnie uratowało. Dużo chodzenia w czasie czekania na busa. Kupiłam tylko 1 bluzkę, resztę postanowiłam zamówić przez internet. Jakoś męczy mnie mierzenie i kolejki :/.
Bilans:
Śniadanie: jogurt straciatella z bananem + kakao + łyżeczka otrębów gryczanych + łyżeczka dżemu morelowego
II Śniadanie: batonik orzechowy Oshee
Obiado-kolacja: warzywa na patalnię, surówka z kiszonej kapusty i marchewki + 2 buraczki
Deser: banan i ciasteczko
Suma: ok 1050 kcal

Dzisiaj mam urodziny siostrzenicy, ale nie zamierzam jeść na nich nic. Każdy w rodzinie wie, że nie cierpię tortów (ogólnie nie przepadam za ciastami), więc nikt się nie będzie czepiać.

Bilans:
Śniadanie: jogurt straciatella, banan, kakao, dżem
Obiad: dość pokaźne 2 kanapki chleba żytniego z musztardą sarepską, pommidorem, ogórkiem kiszonym, kukurydzą i papryką
Deser: 3 herbatniki, 2 biszkopty
Kolacja:  taka jak śniadanie + 3 biszkopy
Suma: 1350 kcal

No i dziś też biegałam, wieczorem postaram się poćwiczyć.
Wczoraj robiłam mierzenie, możecie obczaić w nowej rubryczce :3.

Trzymajcie się xoxo

czwartek, 8 marca 2018

I need to hide

Hai!

Nie pisałam wczoraj, bo bilans był cienki i w sumie nic się nie działo. Dzisiaj trochę więcej, bo w końcu Dzień Kobiet ♥ Wszystkiego najlepszego Motylki, życzę wam dużo siły, samoakceptacji i dyscypliny oraz wiary w siebie! Damy radę, bo jak nie my, to kto?

Z okazji dzisiejszego dnia dostałyśmy po tulipanie, cukierku od samorządu i czekoladzie. Cukierka oddałam koleżance, ale 2 kostki czekolady poszły do mojego brzuszka :c Resztę dostała mama.
Z okazji Dnia Kobiet postanowiłam też zrobić sobie wolne i zerwałam się z ostatniej lekcji. Trochę z powodu smutku, a trochę po prostu z niechęci. No trudno, raz można.

Bilans (7.03)

Śniadanie: owsianka z bananem i kakao
II Śniadanie: bułka pełnoziarnista z pomidorem, ogórkiem i papryką + napój osheee (555 ml)
Obiad: zupa ogórkowa z makaronem , pół bułki pełnoziarnistej
Deser: 6 herbatników
Kolacja: jogurt naturalny z bananem i jabłkiem

Dziś:

Śniadanie: owsianka z jabłkiem i kakao
II Śniadanie: bułka ze szpinakiem z Biedronki + sok marchewkowy + 2 kostki czekolady 70%
Obiad: warzywa na patelnię + surówka z kapusty kiszonej i marchewki + pół bułki pełnoziarnistej
Deser; 6 herbatników
Kolacja: ?

Dziś byłam też pobiegać i za godzinkę zrobię małe cardio. Jakoś trzeba spalić nadprogramowe kalorie. Jak odnosicie się do kalorii z soków i ogólnie warzyw? Bo to przecież prawie nie syci, jest zdrowe, szybko się trawi, a jednak bilans się nabija :/Sama nie wiem co myśleć.

Trzymajcie się xoxo

wtorek, 6 marca 2018

One month

Hai.

A więc dzisiaj mija miesiąc odkąd go ostatni raz widziałam i oficjalnie zakończyliśmy naszą pokręconą znajomość, która funkcjonowała na zjebanych zasadach i nigdy nie miała prawa przerodzić się w coś prawdziwego.
To smutne. Ja jestem smutna. Nawet pogoda jest smutna.
Ciężko się żyje, kiedy się traci bratnią duszę. Dlatego tak trudno mi ruszyć do przodu. A jeśli już zrobię jeden krok, zaraz się cofam o dwa.

No dobra, teraz bilans:

Śniadanie: kasza jaglana z odrobiną mleka, małym jabłkiem, kakao i kostką czekolady mlecznej
II Śniadanie: bułka pełnoziarnista (pusta) i sok marchewkowy
Obiad: warzywa na patelnię z surówką z kiszonej kapusty i marchewki + jakieś 2-3 łyżki kaszy jaglanej
Deser: 6 herbatników
Kolacja: mała bułka pełnoziarnista z ogórkiem, pomidorem, papryką i kukurydzą, trochę surówki, banan

W sumie wydaje się więcej niż wczoraj, a kalorii jakoś mniej. Ale chyba nie nadaję się do HSGD, nawet trochę zwiększonej. Po prostu będę się trzymać przedziału 1000-1300. I tak czuję się jakaś lżejsza i mam płaski brzuch. Wiem, że to na razie tylko schodzi ze mnie woda, ale zawsze przyjemniej zrzucić cokolwiek.

Trzymajcie się xoxo

poniedziałek, 5 marca 2018

Run girl, run

Hai!

Ale dzisiaj ładnie, prawda? Kolejny raz potwierdza się, że jestem na baterie słoneczne. Oczywiście w ładne dni też bywam smutna, ale przynajmniej praktycznie zawsze mam energię. Dziś miał na to również wpływ brak 2 ostatnich lekcji i to, że wróciłam do domu o 14.00 ♥.
Korzystając z tak wczesnego powrotu poszłam biegać. Dzisiaj zdecydowanie gorzej mi szło, tzn. ciężko było się poruszać na miękkich drogach w lesie i polach. No cóż, roztopy.

Czuję, że dziś minimalnie przeciągnę bilans (robię HSGD tylko +200 kcal), ale nie jestem na siebie zła. Nie można od razu rzucać się na głęboką wodę. I tak jestem szczęśliwa, bo dziś nie miałam tak wzdętego brzucha jak zwykle. Jeśli -500 kalorii zrobiło już różnicę, to jaką zrobi kolejna obniżka? *.* 

Bilans: 
Śniadanie: jaglanka z bananem, odrobiną mleka, kakao i kostką czekolady toffi Milka
II Śniadanie (w szkole): kasza jaglana z warzywami
Obiad: Warzywa na patelnię + surówka z kiszonej kapusty i marchewki
Deser: 6 małych biszkoptów wrocławskich
Kolacja: jogurt Fantazja (sam jogurt) z małym bananem i jabłkiem + później skrojona marchewka. 

Na tę chwilę jest już 989 kcal, ale spaliłam już ok 300 i zamierzam później coś jeszcze poćwiczyć, więc wydaje mi się że jogurt z bananem i jabłkiem na kolację powinien być okej, później uzupełnię.

Trzymajcie się xoxo

niedziela, 4 marca 2018

Hai, it's me

Hai, to znowu ja.
W sumie nikt z was mnie nie zna, ale piszę "znowu", bo wracam. Wracam do pro any po 3 długich latach przerwy.
Dlaczego? W sumie sama nie wiem, ale uważam, że ktoś, kto raz się z nią spotkał, ten zawsze będzie do niej wracał.

Najniższą wagę osiągnęłam w sierpniu 2015 roku i było to 35 kg przy wzroście 1,62 cm.
Obecnie mam 1,64 (nie rosnę już :c), a waga wynosi hm...52? Trochę boję się zważyć raz a dobrze.
Moim celem jest wrócić przynajmniej do 45, gdyż jest to według mnie idealna waga, przy której czuję się lekką, drobną, małą dziewczynką. I tak, lubię ten stan kruchości, kiedy jestem malutką, chudą gwiazdką, którą trzeba się opiekować. Bo w tym momencie mojego życia cholernie potrzebuję opieki.
Może ta motywacja jest głupia, ale każdy ma swoje odchyły.

Ten weekend jest ostatnim weekendem w miarę "normalnego" jedzenia, tzn. ucięłam kalorie o jakieś 500-600 (z 2000 do 1500 max), a od jutra zaczynam trochę zmienioną HSGD.

Bilans na dziś:
Śniadanie: owsianka z bananem
II śniadanie: 2 kromki chleba żytniego, 1 z pastą jajeczną, 2 z papryką
Obiad: same warzywa z mieszanki chińskiej i włoskiej + surówka z marchewką i kapustą kiszoną
Do końca dnia mogę już jeść tylko warzywa i max 2 małe jabłka

Ćwiczenia: 30 min biegania na zmianę z marszem, ale zdecydowanie więcej biegu
Koło 18 zamierzam zrobić HIIT workout 30 min

Trzymajcie się motylki i do zobaczenia jutro xoxo