niedziela, 11 marca 2018

Mistakes

Hai
Pierwszy 'napad' za mną. Biorę w cudzysłów, bo zdarzały mi się gorsze, tym razem przeszło całkiem łagodnie.
W piątek miałam małą imprezę u koleżanki. Zakładałam, że będę jeść mało, skoro chciałam pić alkohol, ale zgubił mnie napój izotoniczny, gorąca czekolada i naleśnik wmuszony przez mamę przyjaciółki. Jeśli dodać do tego czerwone, słodkie wino i 2 shoty rumu bilans wypada słabo. Gdy wróciłam do domu mimo wszystko chciałam zrobić sobie rozsądną kolację, żeby nie wstać rano z totalnym kacem. Miały być same warzywa na patelnię, skończyło się na nich, bułce ze szpinakiem i połową bagietki czosnkowej.
Całkowity bilans piątku: ok. 2500-2600 kcal.

Wczoraj oczyszczanie. W sumie cały dzień byłam na zakupach i to mnie uratowało. Dużo chodzenia w czasie czekania na busa. Kupiłam tylko 1 bluzkę, resztę postanowiłam zamówić przez internet. Jakoś męczy mnie mierzenie i kolejki :/.
Bilans:
Śniadanie: jogurt straciatella z bananem + kakao + łyżeczka otrębów gryczanych + łyżeczka dżemu morelowego
II Śniadanie: batonik orzechowy Oshee
Obiado-kolacja: warzywa na patalnię, surówka z kiszonej kapusty i marchewki + 2 buraczki
Deser: banan i ciasteczko
Suma: ok 1050 kcal

Dzisiaj mam urodziny siostrzenicy, ale nie zamierzam jeść na nich nic. Każdy w rodzinie wie, że nie cierpię tortów (ogólnie nie przepadam za ciastami), więc nikt się nie będzie czepiać.

Bilans:
Śniadanie: jogurt straciatella, banan, kakao, dżem
Obiad: dość pokaźne 2 kanapki chleba żytniego z musztardą sarepską, pommidorem, ogórkiem kiszonym, kukurydzą i papryką
Deser: 3 herbatniki, 2 biszkopty
Kolacja:  taka jak śniadanie + 3 biszkopy
Suma: 1350 kcal

No i dziś też biegałam, wieczorem postaram się poćwiczyć.
Wczoraj robiłam mierzenie, możecie obczaić w nowej rubryczce :3.

Trzymajcie się xoxo

4 komentarze:

  1. To tak się zawsze zaczyna najgorsze, kiedy ktoś wmusi jedzenie albo jesz bo wypada. U mnie tez to tak działa ze później bijesz się z myślami i w sumie nie wiesz jaki wybór podjąć. Ale głowa do góry! Widzę ze ładnie wychodzisz na prosta i nie przejmuj się już :) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. łączą nas dwie rzeczy - niechęć do mierzenia rzeczy (choć u mnie to raczej niechęć do Centrów Handlowych) i niechęć do tortów :D
    Nie martw się, dieta dietą, ale imprezowanie jest też potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety tak juz jest na imprezach, u mnie to tez jedna z wiekszych zmor. Bo trudno utrzymac ladny bilans gdy wszyscy na okolo patrza i wciskaja jedzenie ): Ale dobrze, ze znowu wracasz na tor,powodzenia w dalszych bilansach!

    https://lekkie-przemyslenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne wymiary :O Jestem Twojej wysokości i mam nadzieję, że niedługo również uda mi się doświadczyć takich wymiarów ^^
    Ten piątek niestety słabo wyszedł, ale sobota za to wyszła o wiele lepiej. Trzeba się skupiać na pozytywach = sobota była idealna, a piątek się wybawiłaś! :D
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń